Samotność..nie rozumiem tego..Nie..Je nie chcę tego zrozumieć. Boję się prawdy. Boję się cierpieć. Nie chce znów jej doznać.Nie chce znów być sama. Mimo mej kamiennej twarzy.Przeraża mnie rzeczywistość. Chcę..nie..Pragnę dostrzec jasne strony lecz nie potrafię. Nie mam osoby dla której jestem ważna..Czy to mnie właśnie dręczy?Czy tego właśnie chcę?Jakie jest moje pragnienie?Błądzę po moim umyśle który wygląda jak opuszczona opera lecz wdzięk ma bardziej po zapuszczonym zamku nigdy nie odwiedzanym.Skoro nikt go nie odwiedza to oznacza że nie ma duszy?Skoro nie ma duszy to i nie ma pragnienia,zachowania,uczuć..nie..znów się mylę.Ma uczucia.Także czuję ale nikt nie zwraca na to uwagi i tylko go niszczy oraz rani.Czemu właśnie on?Co zawinił?Ciągnie się po nim niemy krzyk wypełniony żalem oraz utratą..Kogo?Czego?A raczej..Czemu?Ciągle krwawi i wrzeszczy z bólu lecz ukrywa to.Boi się być bardziej potępiany.Zna ludzi.Dręczy go przeszłość.Cierpi z powodu teraźniejszości.Przeraża go przyszłość.Jest nie pewny.Łatwo go zachwiać.To czemu nadal stoi?Czemu się nie poddaje?Dlatego że mimo ran zadanych przez życie,kocha je.Dlaczego?Bo wie że i tak umrze i zazna spokoju.Tak.To stan mego umysłu co myśli szare i ponure lecz prawdziwe nosi w sobie.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz